Jesiennie. Śliczne słonko w tych wolnych kilku chwilkach, od biegu, od szkoły, od pracy, od ludzi.
Zarzucono mi, że nie mam ochoty się spotykać, tykać, gadać bez sensu do twarzy różnych. Odmówiłam trzech imprez, paru obiadom, spędom wieczorowym z alkoholem. Odwołałam resztę. Bo jakoś ostatnio mi tak dobrze ze mną. Wydaje mi się, że nigdy wcześniej tak się nie czułam. Zmysły mi spokojem smęcą, gdy po wieczornych z klejem przygodach, układam je do ciepłego łóżeczka z Tarasem Prochaśko pod kocyk.
Ugotowałam 20 kg antonówki w słoiki pozamykałam szczelnie. Górale mówią, że w tym roku będzie zima, nie wiadomo czy śnieg będzie, ale zimno przyjdzie. Więc się szykuję na to zimno, imbirem, gałką, cynamonem prószę co by w zimne południowe i wieczorowe pory, grzały brzuszki mych bliskich. Rysuję dużo. Marzę prawie całe dnie, znurzam się w swych myślach, daleko.. O domu, o świecie, o miłości, o dobrych duszkach paru, o elfach żyjących w wodospadach, różnie.
Upiekłam ponad 60 sztuk serduszkowych ciasteczek kruchutkich dzisiaj, jutro święto będzie w przedszkolu. To najbardziej magiczne. Z lampionami w łapkach dzieciaczki będą w nocy słuchać bajeczki o tym, że można się dzielić. A potem pójdą w noc z tymi światełkami w światy swoich snów. Adwent się zacznie, i jeszcze bardziej przycichnie wszystko. We mnie też.
Dużo podróży przedemną muszę sił poszukać, na koncerty, festiwale filmowe, i inne atrakcje które mi tu szykuje pewien księżycowy chłopiec. Dba, nawet bardziej niż kiedyś ja, o nasze wspólne ciekawostkowe chwilki oderwania, dziękuję :)
Ostatnie dni były lasem, i drzewami wypełnione, zdjęcia pokażą resztę.
http://picasaweb.google.pl/aaggiiee/111108#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz