środa, 27 sierpnia 2008

zakręcamy ostatnie słoiczki, przyszła jesień..


Przyszła jesień, chłodne wieczory w lesie, poranne bieganie w bluzie, sweterkowe podróże w ciągu dnia. Nawet na parapecie już tak często nie siadam, bo wieje..

Nie mogę sobie przypomnieć moich wątpliwości z początku lipca. W przedszkolu czuję się jak Alicja w Krainie czarów. Świat jest tam tak inny, harmonia, rytm, stateczność.. a jednocześnie żywioły, wzrost, rozwój, plany. I będę się uczyć jak robi się kotki, a jak myszki, a jak krasnale, i laleczki. I w drewnie strugać, i świece wytapiać, i grać na harfie dziecięcej. Wszystko tak czarodziejskie, w świecie fantazji małych człowieczków osadzone. Stołeczki do kostki, stoliczki do kolana. Małe łyżeczki, talerzyki, miseczki, dzbanki ze zdobieniami w kwiaty. Wszystko drewniane i pastelowe, trochę wikliny tu i tam, zasuszonych kwiatów polnych. Dziś układałam lalki w łóżeczkach, dokładnie przykrywałam kołderkami, poprawiałam podusie, ustawiałam klocki na półeczkach, półszlachetne kamienie czyściłam. W fartuszku wszystko z muchomorkiem, zamiast kieszeni. I śmiałam się perliście, słowa się toczyły, słonko świeciło. To najprzyjemniejsza praca o jakiej mogłam zamarzyć, szukała mnie długo, ale znalazła nareszcie :)

Jedyne znaki zapytania ostatnich dni, to nieszczęsny remont, i mimo zapewnień pana kierownika, że będzie szybko i czysto. To się boję. Nie lubię jak obcy ludzie wchodzą nie proszeni do mojego domu, jak przyjdą kuć, przestawiać, brudzić. Zdjęcie jest dokumentacją, następne będzie w piątek po wyjściu robotników.

Brak komentarzy: