Obiecuje od jutra przestać rozmawiać z kasztanami, obiecuje ze od jutra już na pewno będę chodzić tylko prostymi drogami, z jasno wytyczonymi celami, obiecuje się naprawić, poprawić, odprawić te nie smaczne humory, nie planować koronkowych kokardek nocami, nie cieszyć się z deszczu i mgły. Gęsto niepewna siebie, przestane patrzeć w twarze ludzi z zaciekawieniem i uśmiechać się zakłopotanie. Obiecuje zupełnie nie smucić się z powodu starych wydarzeń, nie śnić na jawie, nie marzyć. Nie kąpać butów w największej kałuży, myśląc ze będąc na ich miejscu czuła bym się jak nad oceanem. Irracjonalnie nadpobudliwie się śmiać z dziecięcych zdarzeń. Pisać długich słów wieczornych tłoczonych pociągami, szukać siebie i bliskości w związkach z jakimikolwiek ludźmi. Przestane się już zupełnie bać, nie niepokoić się nie będę już więcej. Przestanę chodzić na tak wiele koncertów, i przestane czytać nieprzyzwoite książki nocami. Będę jadła tylko dobre węglowodany, i nie będę ich oddawać w sposób nieprzewidziany. Będę budować składne zdania. Nie będę już płakać.. już nie ma o co.
sobota, 24 października 2009
Even cats dream about flying..
Obiecuje od jutra przestać rozmawiać z kasztanami, obiecuje ze od jutra już na pewno będę chodzić tylko prostymi drogami, z jasno wytyczonymi celami, obiecuje się naprawić, poprawić, odprawić te nie smaczne humory, nie planować koronkowych kokardek nocami, nie cieszyć się z deszczu i mgły. Gęsto niepewna siebie, przestane patrzeć w twarze ludzi z zaciekawieniem i uśmiechać się zakłopotanie. Obiecuje zupełnie nie smucić się z powodu starych wydarzeń, nie śnić na jawie, nie marzyć. Nie kąpać butów w największej kałuży, myśląc ze będąc na ich miejscu czuła bym się jak nad oceanem. Irracjonalnie nadpobudliwie się śmiać z dziecięcych zdarzeń. Pisać długich słów wieczornych tłoczonych pociągami, szukać siebie i bliskości w związkach z jakimikolwiek ludźmi. Przestane się już zupełnie bać, nie niepokoić się nie będę już więcej. Przestanę chodzić na tak wiele koncertów, i przestane czytać nieprzyzwoite książki nocami. Będę jadła tylko dobre węglowodany, i nie będę ich oddawać w sposób nieprzewidziany. Będę budować składne zdania. Nie będę już płakać.. już nie ma o co.
sobota, 3 października 2009
urodzinnowo..

Pachnie i smakuje jesienni czas, miodem, trochę imbirkiem, nieco malinkami, dynia i gruszkami, czasem słonecznikiem, sezamem, wiórkami kokosowymi i śliwkami, a kiedy indziej cukinia, brokułem i pomidorami.
Najchetniej wchodze pod kocyk z książką, lub do wanny pachnącej olejkami świerkowymi, ach.. więc mam lat juz dwadziescia osiem i trochę :) i w sobotnie wieczory najbardziej chce z czułością zasnąć otulona ciemnością i moim chłopcem.
Lubię chodzić po lesie i zbierac szyszeczki modrzewiowe malutkie i robić z nich pszczółki czarno-żółciutkie. Szperać w koszach z koszulami i znajdować jedwabne stroje moich przyszłych marionetkowych lalek.
Tak mi dobrze.
Tak cichutko, mięciutko, milutko. Otulam sie jesiennia, otulam przestrzenia i zasypiam niesiona marzeniami.
Wszystkim dziekuje za piękne życzenia. Zaprosze na pewno na smakołyki niebawem :)
środa, 16 września 2009
codzienności-inności..
Wczoraj wtorek byl, zazwyczaj we wtorki zapraszam Karolinke i Kinge do nas.
Jadlysmy jeczmienna kasze ze slonecznikiem i rodzynkami, i cukrem
cynamonowym, na deser byl nalesniczek z truskawkowo-agrestowym dzemem
i smietanka lekko posypany starta czekoladna rozmarynowo-jezynowa.
Potem zrobily sobie dziewczynki uszka z papieru i poszlam na spacerek
jako mama 3 kotkow. Pan mnie zaczepil na ulicy "Taka, mloda, a ma 5 dzieci!". I ja zupełnie nie czułam sie w obowiązku mu tłumaczenia, że nie wszystkie moje, bo moje troche..
Potem wrocilysmy juz same, bo dziewczynki odebrali rodzice.
dynie i cukinie gigant :) I obdarowai swoja książką "Przemytnicy", z bardzo ciekawymi pomysłami kulinarnymi.
Potem zrobilam zupke cebulowa i ciasto marchewkowe eksperyment bez
jajek! wyszlo przepyszne, na mleku i masle i ze slonecznikiem i migdalami i wanillia i rodzynkami, palce lizac.
Zupa znikła nim dzis wróciłam. A pani od masowania stopek powiedziała, ze bije odemnie spokój i harmonia... przy drugim spotkaniu?
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
sobota, 25 lipca 2009
wulkanicznie..
Porankami jestem depresyjnie smutna, dopiero po drugim espresso wracam do żywych, a wieczorem po czwartym jestem uśmiechnięta i mam w sobie radość wakacyjną. Spalone słońcem do czerwoności. Smaruję nas od rana do nocy 30 UV, ale nic to nie pomaga.. Słońce bywa nieznośnie gorące, a nocami wieje tak, iż ze strachu nie mogę spać. A więc co następuje.. nie sypiam zbyt wiele. Noc już trzecią. Dziś obudziłam się ok 1 i nie spałam do bladego świtu, aż deszcz ustał. Potem gdy już zasnę śnią mi się sny. Sny o dotyku, o bliskości, o kolorach, o Zuzi. Jestem zupełnie nigdzie, ani u siebie, ani na miejscu, ani w sobie też nie. Szybuję. Stąpam bardzo lekko, przypatruję się ze zdziwieniem światu, trochę jakbym nagle się tu znalazła, jednocześnie czując iż jestem tu już od zawsze i nic nie jest dla mnie dziwem. Czytam, czytam i czytam, skończyłam niemal mądrość nieuciekania i wiem jak dalece jestem jeszcze nie uformowana, jak wiele przedemną pracy. Cytaty tej książki mnie czasem łapią nad śniadaniem, zmywaniem, zębów szczotkowaniem, szukam w nich dla siebie miejsca. Dziś zagadka, dwie dziewczynki popłyneły na wulkan wygasły, gdzie były? Trochę pochodziły, wina nie piły. Snuły opowieści dalekie..
środa, 22 lipca 2009
Balatonowo, balonowo..
Słyszę w sobie tyle niewypowiedzianych słów. Maszerują nocą po mej poduszce. Zmieniają myśli w sny. Śnią mi się sny zaskakująco barwne i fabularnie zawiłe. Z jednym motywem przewodnim, czułość. Czułość niewinna, nieśmiała, zawstydzona. Balaton. Trochę jak balon. Dużo wody, dużo słońca, dużo ludzi i ten szerący jakże przyjemny język. Uczymy się wzajemnie. Ja i moi sąsiedzi, swych języków rodzimych. Jemy dużo słodkich arbuzów, lodów i mocnych czarnych espresso. Widziałam już trochę najpiekniejszej (wg. Unesco) stolicy świata, ale tylko stąpając po Budzie. Natomiast spoglądając na Peszt z dala. Widziałyśmy rekiny. I jadłyśmy okoliczny słodki przysmak upieczony na ogniu. Jeżdzimy sobie do Heviz, moczyć sie w radioaktywnej siarce (ja tylko) młode pluska się od rana do nocy w basenie dziecięcym i o dziwo nauczyło się pływać. Co więcej właśnie poszła ze swymi nowymi węgierskimi przyjaciółmi pływać w jeziorze, mnie zostawiając w zaciemnionym, klimatyzowanym pokoju, gdzie mogę sobie zgłębiać tajniki słówek francuskich, a czego nie robię..
środa, 1 kwietnia 2009
najciszej..

Najciszej jest we mnie. Rozsmakowywuję się w sobie. Pochylam głowę nad sprawami maluczkich, przygladam się w skupieniu detalom, dotykam istoty. I nagle już nie muszę nic.
Aczkolwiek lubie rysować po nocach.
"od kiedy zostawiala wszystko za soba, zamknela sie tam w srodku i wewnatrz siebie, kroczyla po linie zawieszonej pomiedzy wszystkim i niczym." m. mazzucco
poniedziałek, 2 lutego 2009
upilam sie...
Chodze po tym miescie, a w sumie na rowerze w srodku zimy. Patrze i szukam mianownika. Czyli znikam. nie wierze!!! w zadne juz dane slowo. Wiem ze to nie prawda.... umykam.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)