Śnią się mi tu sny różne, w szarościach i granatach, i czasem zieleni odrobinie, zanurzone, kapiące ultramaryna, i paryskim błękitem. Gdy się budzę tutaj... czasem potrzebuję chwilki, żeby zrozumieć że już nie śnię. Wieczorami siedzę na parapecie i palę papierosy, poznaję głębię słów, być samemu, ale nie samotnie. Bardzo przyjemny stan jest to.
Spacerujemy dużo, poznajemy okolicę. Mieszkamy pomiędzy dwiema rzekami w samym centrum miasta, tak trochę jak na wyspie. Lyon słynie z ezoteryki, zaskoczyło mnie to. Z ezoteryki, dobrego jedzenia i seksu-tak powiedział Lukas.
Piję mleko z miodem na noc. I znowu palę papierosy. Czasem zjadam odrobinę gorzkiej czekolady na osłodę :)
To pierwszy raz kiedy jestem tak bardzo tu i teraz. Nie planuję, nie zastanawiam się, nawet nie szczególnie dużo marzę.. Śnie na jawie trochę, skaczę pomiędzy uliczkami w sukienkach z koronki z migdałkami w kieszeniach, w odbiciach wystaw szukam uśmiechów przechodniów. Nawet do całowania obcych już się prawie przyzwyczaiłam :) W lśnieniu dnia szukam cieni nocy i na odwrót. Patrzę i połykam. Twarze muśnięte smutkiem, chorych na śmierć i na miłość..
„Znajdzie, ale co? Owo miejsce, w którym niewinność zadrży z radości na widok przerażenia, wyzwoli okrucieństwo, obudzi potwory. Miejsce, gdzie istnieją obok siebie i spotykają się bez względu na różnice wnętrze z zewnętrzem, góra z dołem, wczoraj i jutro, życie i śmierć” Prassinos
„Wszystko przemawia za tym, że istnieje pewien punkt w umyśle, z którego życie i śmierć, rzeczywistość i urojenie, przeszłość i przyszłość, rzeczy możliwe i niemożliwe do przekazania, góra i dół przestają być postrzegane jako przeciwstawne” Breton
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz