środa, 23 lipca 2008

Dobra jest noc, zamykamy się w łupinkach snów...



Ja ostatnio bardzo mało sypiam, szczytem nie zaśnięcia była sobotnio-niedzielna noc gdy obejrzałam wschód słońca.. i dopiero się położyłam. Nie mam potrzeby dłuższego snu, więc nawet się nie staram. Więc, więc... pierwszą kolację ze znajomymi we Francji mam za sobą.. Zrobiłam tartę brzoskwiniowo-miętową, pastę groszkowo-pomidorową, kaszę jaglaną z warzywami i słonecznikiem, kotleciki ryżowo-jajeczne i deser toffi z bananami na zimno, na wynos ciasteczka owsiane z ozdobami. Było kulturowo i kulturalnie :) Trzy języki przeplatały się i w sumie zawsze była jakaś osoba, która nie rozumiała co mówią pozostali.
Nie biegam, nie sprzątam, nie gotuję (nie licząc wspomnianej kolacji), nie jem, nie płaczę, nie bywam smutna, nie staram się nawet być zajęta.. Co robię? Czytam, książkę za książką w tydzień przeczytałam z 4? Chodzę, odpoczywam, patrzę w słońce, robię zdjęcia, rozmawiam w trzech językach, poznaję ludzi, miejsca, odwiedzam sporo sklepów, szukam nowych ścieżek prowadzących mnie do domu, specjalizuję się w odnajdywaniu targów ze świeżymi owocami ( mam już trzy w promieniu 3 km od domu, w tym jeden cało tygodniowy), jak również zwiedzam place zabaw (tych nie jestem w stanie zliczyć, ale ponad 10 mamy w stałym repertuarze, ulubiony w okolicy pomnika Ludwika 14 i nad brzegiem rzeki), kolekcjonuję również parki z dziwnymi nazwami w tle :), np.:la tete d'Or i tym podobne. Przyznać muszę, że ten pierwszy tydzień to była aklimatyzacja, dopiero teraz zaczynam widzieć, a nie tylko patrzeć.. Dopiero teraz zaczynam planować wędrówki po muzeach. A w sumie to Lukas je planuje, a ja będę realizować :) Pierwsze było muzeum dekoracji filmowych i miniatur (dekoracje do filmu Pachnidło mnie urzekły swym klimatem, młoda natomiast przy każdej gablotce świata lilipótów opowiadała swej wygłodniałej wyobraźni inną historię), w kolejności potem des Beaux Arts i sztuki współczesnej. Plan na ten tydzień. W weekend Awinion ze swym międzynarodowym festiwalem teatralnym i morze śródziemne i może Marsylia? Nadal czasem myślę, że budzę się we śnie, trochę jak bym płynęła się czuję, tak ze snu w sen. Granica się mocno zatarła. Nocami siedzę w wstążeczkach, karteczkach, farbach, i nożyczkach, a w dzień w okiennicach, rogalikach, i lodach wielkości mojej pięści, arabskich sklepikach i francuskich kawiarniach. Mocno się zatraciłam tutaj przyznam się szczerze..

Brak komentarzy: