Zatapiam się. Wtapiam w kafelki chodnikowe.. kafejki, butikowe doskonałości.
Zasypiam nad książeczkami dla dzieci, nad maluneczkami, nad historiami ważkimi..
tak trochę nieprawdziwymi, bo tylko naszkicowanymi..
Nie sypiam w nocy. Dziś dwie godziny tylko..
Późnym południem niepokój mnie omotał, wybiegłam w popłochu, zupełnie nagle do autka. Może z powodu burzy wcześniejszej, wiatru niosącego ze sobą wreszcie powietrze? Może z lekkości ducha co mnie do tej pory za rękę prowadził? A może z szeptanego popołudnia muzealno-Nellowego?
Dziś jadłyśmy płatki kwiatów z drzewka pomarańczowego i morelę-rozmarynową. Dziś natomiast udajemy się Musee de l'Imperimerie, popatrzeć na plakaty. Miejsce spotkania tych dwóch dni są we mnie? Nagle odkryłam wczoraj, że tak oto miesiąc się skończył. Kilka dni jeszcze tylko i morze potem. I off potem, i potem, potem...
A tu dziś z dziś się spotyka. Jak by to zrobić co by w tym dziś się zafiksować? Zostawić wszystko jak stoi, niech się z kurzem żeni. I skoczyć w otchłań czasoprzestrzeni, w nim koło zatoczyć, obtoczyć się ciałem w zieleni..
Skrywając sekrety, magiczne słowa z myśli zakazanych z wiatrem kołysać, roztoczyć łuną palikowe wzgórza, ziarnem to wszystko posypać.. Rozpalić ogień z żaru duszy aż do nieba wysoki, i spalić w nim swe wątpliwości oczekujące spełnienia, zagrzebać w zgliszczach wszelkie materialne pragnienia. Zatańczyć z tym wszystkim we wspomnieniach, i zrodzić się w tych popiołach ze skrzydłami nowego zupełnie istnienia, zupełnie jak z feniksa wzruszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz